Agnieszka Nowacka Optymistyczna realistka

Agnieszka ma dysfunkcję narządu wzroku od 42 lat, czyli od urodzenia – to wynik retinopatii wcześniaczej. W prawym oku ma protezę oczną, lewym widzi bardzo słabo. Do 38 roku życia wzrok funkcjonował zdecydowanie lepiej. Potem miała operację na zaćmę i przez rok widziała świetnie. Jednak wskutek tej ingerencji naruszona została siatkówka, stąd teraz co jakiś czas Agnieszka musi mieć wykonywany zabieg witrektomii (czyli zabieg okulistyczny ratujący jej wzrok), ale też jakość widzenia znacznie jej się pogorszyła.

Wzrok to jednak nie wszystko. W 3 roku życia zbyt późno zdiagnozowano u niej zapalenie ucha, w wyniku czego w obu uszach ma 80% ubytku słuchu. Dzięki procesowi intensywnej rehabilitacji nauczyła się mówić, co więcej – mówi tak, jak ludzie słyszący. W sprzyjających okolicznościach, czyli gdy brak hałasu i innych zakłóceń, komunikacja z Agą nie nastręcza żadnych problemów, natomiast może stać się niemożliwa, gdy wokół jest głośno. Jednak są miejsca, gdzie poziom hałasu jest spory, a Agnieszka słyszy idealnie, jakby ktoś mówił tylko do niej. Jak to możliwe? To zasługa pętli indukcyjnej, która zainstalowana jest na przykład w jej kościele parafialnym – na warszawskim Wrzecionie. Podczas nabożeństwa Agnieszka przełącza swoje aparaty słuchowe w tryb cewki indukcyjnej i wówczas nie słyszy żadnego pogłosu, nie słyszy żadnych innych dźwięków – tylko słowa księdza.
Ukończyła szkołę podstawową dla słabowidzących. Potem poszła do prowadzonego przez Towarzystwo Opieki nad Ociemniałymi liceum dla niewidomych w Laskach. Kolejnym etapem edukacji były studia w Akademii Pedagogiki Specjalnej (noszącej wtedy jeszcze nazwę: Wyższa Szkoła Pedagogiki Specjalnej). Tam ukończyła oligofrenopedagogikę. To jednak nie koniec procesu kształcenia. Potem była jeszcze tyflopedagogika na Uniwersytecie im. Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie oraz studia na kierunku praca socjalna w Wyższej Szkole Nauk Społecznych w Lublinie. Na studiach poznała niesamowitych ludzi, na wsparcie których zawsze mogła liczyć. Z wieloma utrzymuje kontakt do dziś.
Aga obecnie pracuje w dziale ds. absolwentów
w Laskach, ale też nieustannie poszerza swoje horyzonty zawodowe, np. w najbliższym czasie poprowadzi szkolenie dla seniorów z zakresu… przestępczości internetowej.
Agnieszka jest mamą Asi i Justyny. One – jak ich tata, czyli mąż Agnieszki, mają dysfunkcję narządu wzroku. U dziewczynek to wada genetyczna. Wszyscy członkowie rodziny nauczyli się swojej niepełnosprawności i nie mają żadnych problemów z codziennym funkcjonowaniem. Kłopoty czasem pojawiają się poza domem, wśród niedostosowanej przestrzeni publicznej czy w wyniku braku świadomości otoczenia. Agnieszkę bardzo denerwuje, gdy np. idzie z przewodnikiem załatwić sprawę w urzędzie, a osoba, która ją obsługuje, nie mówi do niej, tylko właśnie do przewodnika – to zdarza się nawet w kontaktach z lekarzami. „Przecież ja tu jestem! Proszę mówić do mnie!”
Denerwuje ją niezrozumienie i brak odwagi otoczenia. Czy to takie wielkie wyzwanie podejść do osoby z niepełnosprawnością i spytać ją, czy w czymś pomóc? Najlepiej omijać z daleka.
Agnieszka kocha podróżować, zwiedzać, poznawać. Uwielbia bywać wśród ludzi, rozmawiać z nimi. Ze względu na zmiany ciśnienia nie może latać samolotem – to zbyt ryzykowne ze względu na wspomnianą siatkówkę. Ale marzy o tym, żeby poznać Japonię. „Podróżując pociągiem i statkiem, musiałabym na tę podróż poświęcić z pół roku” – śmieje się.
Żałuje, że nie zrobi prawa jazdy – oj, jakby chciała pokierować samochodem! Szkoda jej, że nie może już czytać zwykłego druku, że nie może zobaczyć obrazów w muzeum. Owszem – zobaczy palcami, ale mówi, że to nie to samo. No i bardzo nie lubi chodzić po ciemku. To już nie dla niej.
„Nie umiem sobie wyobrazić, jak to jest widzieć dwojgiem oczu i słyszeć dwojgiem uszu. To dla mnie jakaś magia, kosmos. Gdybym mogła odzyskać wzrok – nie zastanawiałabym się ani chwili” – słyszymy z ust Agi. Zdecydowanie bardziej przeszkadza jej brak wzroku – szczególnie dużym utrudnieniem był przy wychowywaniu małych dzieci. Ale i niedosłuch był kłopotem, bo zawsze musiała mieć choć jeden aparat założony i włączony, żeby usłyszeć płacz dziecka. Kobieta niemająca kłopotów ze słuchem w naturalny sposób usłyszy maleństwo. Agnieszka musiała wykazywać o wiele większą czujność.
Nie lubi, gdy zepsuje się jej aparat lub skończą w nim baterie, a akurat nie ma zapasowych pod ręką – nie cierpi świata ciszy.
Trzy lata temu swój sprzęt rehabilitacyjny rekompensujący głuchoślepotę poszerzyła o białą laskę. „Nie miałam problemów, aby się do niej przekonać” – mówi. „Chcę się czuć bezpiecznie. Chcę żyć. Mam się walnąć w słup czy wpaść pod samochód tylko dlatego, że ktoś może spod oka patrzeć na białą laskę? Mam dla kogo żyć”. Niezwykle ważnym, technicznym środkiem wsparcia jest dla niej iPhone – czyta z jego pomocą tekst, który musi powiększyć, np. etykietki na produktach, obsługuje pocztę elektroniczną, używa komunikatorów. Korzysta także z nawigacji – iPhone mówi jej np. do jakiego przystanku się zbliża autobusem lub jaka to ulica i numer domu. I jeszcze robienie oraz oglądanie zdjęć – to niesamowita frajda uwiecznić ważną chwilę lub ciekawe miejsce, a później oglądać zdjęcia, powiększając je.
Bardzo ciepło wspomina swoją babcię, która nigdy nie mówiła jej, że jest inna, a gdy ktoś tak uważał – broniła wnuczki jak lwica. Z kolei edukacja w Laskach nauczyła ją bycia odważną. „Czuję się inna tylko wtedy, gdy muszę korzystać z pomocy w sytuacjach, kiedy osoba widząca i słysząca z takiej pomocy korzystać nie musi. Kocham być samodzielna” – wyznaje.
Agnieszka to niezwykle pozytywna i energiczna osoba, taka koleżanka z sąsiedztwa. Otwarta na świat, na ludzi, na pomaganie, na nowe wyzwania. Wydaje się, że nie ma trudności, z którymi sobie nie poradzi. Choć wolałaby widzieć i słyszeć – zaakceptowała swoją niepełnosprawność: „A jak inaczej? Walka z niepełnosprawnością jest bez szans. Wolę tę energię wykorzystać na coś innego, np. na dzisiejszy wyjazd z córką do galerii handlowej na zakupy. Nie usiądę bezczynnie i nie będę płakała tylko dlatego, że mam niepełnosprawność. Co zrobić? Taki mój urok”.

Agnieszka Nowacka