Wojciech Chodorski Trzeba mieć marzenia i w nie wierzyć, to część z nich na pewno się spełni

Wojtek dzielnie walczy o miejsca parkingowe dla osób z niepełnosprawnością. Niby kampania społeczna trwa już długo, ale jednak społeczeństwu nie tak łatwo zapamiętać, że „niebieskie koperty” są po to, żeby sprawnym inaczej ułatwić w przestrzeni publicznej to, co dla sprawnych nie-inaczej jest na wyciągnięcie ręki.

Wojtek Chodorski to piętnastoletni, odważny i otwarty na świat chłopiec. Te cechy wyróżniają go od bardzo dawna, czego dowodem historia sprzed blisko dekady. Kiedy miał 6 lat, rodzina wyjechała na wakacje. Mieszkali w hotelu na 32 piętrze. Któregoś dnia tata wraz z siostrą wyszli z pokoju, Wojtek został, a mamę przez przypadek zamknięto na balkonie. Co tu zrobić? Wojtek nie zastanawiał się długo. Wyjechał z pokoju – oczywiście zabezpieczając drzwi wejściowe przed zamknięciem – i pojechał po pomoc. Sytuacja miała miejsce na Ukrainie, a on – przypomnijmy – był jeszcze małym brzdącem, a mimo tego porozumiał się z napotkaną panią z obsługi, która uwolniła mamę z balkonowego więzienia. W każdej trudnej sytuacji można znaleźć rozwiązanie – taki wniosek z tej lekcji wysnuł młody człowiek.
Kim jest Wojtek? Niezwykłym chłopcem, z niezwykłą pogodą ducha, z niezwykłym uśmiechem, z niezwykłą aurą spokoju. Oraz z rozszczepem kręgosłupa. Taki się urodził, dlatego z wózkiem inwalidzkim musiał być „za pan brat” od początku; usiadł na niego bardzo szybko, bo już mając około 2,5 roku. To było wielkie wyzwanie. Mama Wojtka mówi, że w obecnych czasach niewiele dzieci tak wcześnie ma odwagę zaczynać jeździć na wózku.
Późno też zaczął mówić. Pewnie większość ludzi nie zdaje sobie sprawy z wielu „niuansów” rozwojowych, które dla dziecka zdrowego są czymś tak oczywistym, że aż niezauważalnym. Natomiast u dziecka z niepełnosprawnością urastają do naprawdę dużego problemu. Na przykład rozwój mowy. Wojtek zaczął późno mówić, gdyż jego aparat mowy miał utrudnione zadanie ze względu na niepełnosprawność i postawę z niej wynikającą. Rozwój przestrzenny też inaczej wygląda u dziecka sprawnego fizycznie, a inaczej z pozycji siedzącej, z pozycji wózka inwalidzkiego. Takich „małych” problemów rozwojowych u Wojtka było i jest bardzo dużo.
Obozy rehabilitacyjne (2 razy w roku), także obozy organizowane przez Fundację Aktywna Rehabilitacja (głównie rehabilitacja społeczna), uczą go coraz lepszego funkcjonowania. To właśnie na obozie FAR-u nauczył się na przykład samodzielnego cewnikowania.
W procesie rehabilitacji jest z nim cała rodzina – także 2 lata młodsza siostra, choć mama zastrzega, że nigdy nie chciała obciążać jej obowiązkami rehabilitacyjnymi wobec brata. Małgosia to siostra, nie opiekunka – i tej granicy rodzice nie chcą przekraczać. Ale też mama opowiadała, że wiele razy były takie sytuacje, gdy we trójkę – Wojtek, ona i mąż, czyli tata chłopca – szli do lekarza, a lekarz, opowiadając o stanie zdrowia Wojtka – zwracał się tylko do mamy. Tata wielokrotnie przypominał – „ja też tu jestem”. Kolejny stereotyp – wybiegający daleko poza niepełnosprawność, że opieka nad dzieckiem to tylko mama.
Wydawałoby się, że nie sposób spamiętać nazwisk tak wielu rehabilitantów oraz lekarzy różnych specjalności, a jednak rodzina Wojtka mogłaby stworzyć przewodnik po tego typu specjalistach. Jak mówi on sam –„najważniejsze to trafić w dobre ręce”.
Mama opowiada, że gdy syn był w VI klasie, zadzwoniła do niej przyjaciółka i ze strachem w głosie zapytała, czy wie, gdzie jest Wojtek. Oczywiście, że wiedziała. Pojechał z kolegą na pizzę. Przyjaciółka była przerażona, że chłopiec na wózku samodzielnie porusza się po mieście. Jak to?! No, po prostu. Dlaczegóż miałoby być inaczej? Tak, Wojtek ma niepełnosprawność, ale to w niczym nie wyklucza go z normalnego funkcjonowania w społeczeństwie, wśród kolegów. Zdarza się, że nie każde miejsce, nie każdy budynek jest dla niego dostępny – ale koledzy stają wówczas na wysokości zadania i wnoszą Wojtka. Przecież nie ma problemów nie do rozwiązania. Niestety, wspomniana sytuacja to dowód, jak wiele stereotypów odnośnie osób z niepełnosprawnością istnieje w społeczeństwie. Ten sztandarowy brzmi: niepełnosprawność to niesamodzielność.
Małgosia mówi, że gdy za parę lat wyprowadzi się z domu, zabiera Wojtka ze sobą. Miło się patrzy na to rodzeństwo. Oczywiście, między nimi też nieraz „iskrzyło”. Ot, choćby częste zwracanie uwagi: „wyprostuj się!”. Wojtek sam się przechyla, co jest niekorzystne dla jego kręgosłupa i dlatego domownicy często kierują do niego taki właśnie komunikat. Chłopiec denerwuje się, że rodzina „czepia się”, ale szybko dodaje, że to „denerwowanie ze zrozumieniem”.
Na razie chłopiec jest w gimnazjum, ale już dziś wie, że chciałby zostać protetykiem. Mama zachwyca się jego zdolnościami manualnymi, a przy pracy protetyka – wiadomo – wymagana jest precyzja. I cierpliwość, a tego mu nie brakuje.
Wojtek przez 2 lata, z dużymi sukcesami, ćwiczył szermierkę. Niestety, stan zdrowia uniemożliwił mu kontynuowanie tego sportu. Ale też nauczył się pływać i jest to dla niego duża frajda. Woda potrafi dać poczucie wolności i niezależności. Wojtek uwielbia delfinoterapię. Bierze udział w zawodach biegowych, ale też carbonbike nie ma przed nim żadnych tajemnic.
A na koniec, choć z Wojtkiem szkoda się rozstawać, jego wpis z Facebooka, z ostatniego dnia poprzedniego roku szkolnego. Zobaczcie, ile w jego słowach najprawdziwszej w świecie sympatii do ludzi, do świata, ile radości w tak młodym, ale jakże doświadczonym sercu:
„22.06 Dziś dla Was i dla mnie był wspaniały dzień. Nadeszły upragnione wakacje, a ja miałem możliwość spotkać się ze swoją klasą i poczuć szkolny gwar – brakowało mi tego. Do dziś nie wiedziałem, czy dotrę do szkoły, bo od środy mam już całą nogę w gipsie i każde wyjście z domu to dla mnie wielkie wyzwanie..., ale udało nam się... Dziękuję mojej klasie 7D za zrobiony przez nich prezent na szczęście – będzie mi ono w najbliższym czasie bardzo potrzebne. Jestem wdzięczny także wszystkim pracownikom szkoły za słowa wsparcia «że będzie dobrze»... przy tak dużej ilości dobrej energii, jaką dostaję od Was – to musi być dobrze ☺. Dziękuję Pani Joli i moim najbliższym kolegom, że zawsze mogę na nich liczyć... Udanych wakacji wszystkim życzę. Od dziś ładujemy akumulatory na nowy rok szkolny”.

Wojciech Chodorski