Nikt nie uwierzy pani Steni Cymerman, że zaraz skończy 90 lat. Jest pełną uroku starszą panią, z ciągle niezaspokojoną ciekawością świata oraz młodzieńczą energią, której może jej pozazdrościć niejedna czterdziestolatka, a także z mnóstwem marzeń.
Jest osobą słabosłyszącą, na jedno ucho nie słyszy całkowicie. Ma także dysfunkcję narządu wzroku – przyczyną jaskra. Z niepełnosprawności zdała sobie sprawę dopiero po śmierci mamy, a potem męża. Wcześniej nikt nie wiedział o jej przypadłości i to wcale nie dlatego, że ją ukrywała, po prostu nauczyła się z nią funkcjonować. Jednak odejście najbliższych w jakimś stopniu odebrało jej poczucie pewności. Zaczęła podupadać psychicznie. Pani Stenia mówi, że samotność w domu to nic dobrego: „Zawsze byłam towarzyska, lubiłam rozmawiać, spotykać się z ludźmi”. Ale trudna sytuacja życiowa, emocjonalna przypomniała jej o niepełnosprawności i konsekwencjach z tego wynikających. W końcu jednak postanowiła otrząsnąć się ze swojego smutku. Zdecydowała, że wyjdzie z domu. Chodziła na różne zajęcia, jeździła na wycieczki. „Wtedy poczułam się lepiej. Jestem osobą, która lubi się uczyć, która lubi doznawać nowych wrażeń. Mam coraz większą ochotę na życie. Jestem coraz zachłanniejsza na życie i na naukę. Tak mało wiem. Kiedyś nie miałam czasu na pogłębianie wiedzy. A może byłam zbyt leniwa?” – zastanawia się.
Pani Stenia żartuje, że jest bardzo ciekawska, że jeżeli czegoś nie wie, coś ją nurtuje albo czegoś nie rozumie, to po prostu pyta. Jest osobą twardo stąpającą po ziemi. Lubi obserwować świat. Nie sposób nie zachwycić się jej podejściem do życia: „Ludzie myślą, że szczęśliwym można być wtedy, gdy ma się samochód, pieniądze albo gdy pojedzie się na urlop za granicę. A to nieprawda. Ja swoje szczęście tkam cienkimi niteczkami. Cieszę się, że wstałam, że mam przed sobą kolejny dzień. Cieszę się, że świeci słoneczko. Cieszę się, że zdążyłam na autobus. Codziennie plotę moje małe szczęścia. Ludzie czasami pytają: z czego Ty się tak cieszysz? Dlaczego Ty jesteś taka szczęśliwa? Tobie wszystko się układa? A ja odpowiadam, że wcale nie. Nie wszystko układa mi się tak, jakbym chciała. Wiem, że kiedyś gorzej będę się czuła, więc lepiej cieszyć się obecnym dniem, cieszyć się tym, co tu, teraz i dziś. Otwarcie i mocno to podkreślam. Ktoś mi mówi – Stenia, na to czy na tamto nie masz już czasu. O, nieprawda! To ja jestem panią czasu. I mam szczęście, że robię rzeczy, które nigdy nie przypuszczałam, że będę robiła”.
Bo pani Stenia jest na przykład aktorką. „Ktoś powie, że to małe reklamy na YouTube, ale dla mnie to fajna zabawa. To dodaje pewności siebie” – mówi. Zresztą, sami obejrzyjcie np. filmik pt. Wnuczek sprzedał babcię szejkowi. Brawurowa kreacja pani Steni!
Pani Stenia często uczestniczy w konferencjach dotyczących seniorów – najczęściej w roli eksperta, bo przecież od dawna jest seniorką. Swoje życie tak reżyseruje, żeby jak najczęściej zdarzały się jej miłe rzeczy, które pomagają przetrwać, pomagają dobrze się czuć: „Bo jeżeli mówią, że mam energię, że potrzebują mojej energii, że po rozmowie ze mną czują się lepiej – to ja wtedy też dostaję energię od tych ludzi. Daję, ale i dostaję. Najważniejsza sprawa, to żeby dobrze żyć. Żeby chciało się chcieć do końca swojego życia i o jeden dzień dłużej. Nie rozumiem, gdy ktoś mówi, że czegoś nie zrobi, że czegoś nie potrafi. Ja biorę się także za te rzeczy, które wydają się nie do zrobienia. I nagle okazuje się, że jednak dałam radę”.
Pani Stenia zauważyła, że w towarzystwie najczęściej jest osobą najstarszą, co z kolei powoduje – jak mówi ze śmiechem – że nie jest konkurencją. Osoby młodsze
akceptują ją.
Najważniejsze jest umiejętne podejście do życia: „Dbam o siebie. Uważam, że nikt tak nie zna moich potrzeb, nie wie, jak mi dogodzić, tak jak ja sama. Nie płaczę, nie użalam się nad sobą. Jestem babcią nie do zdarcia. Umiem śmiać się z siebie, ze swoich wad, z potknięć, nie gniewam się na ludzi i na sytuacje. Zauważyłam też, że z wiekiem stałam się bardziej tolerancyjna. Tłumaczę trudne zachowania innych. Staram się przeciwstawiać argumenty. Ale też inspiruję ludzi do działania, do zdobywania wiedzy. Mówię – idź, spróbuj, zobacz. Jak znajomi czegoś nie wiedzą, mówią – spytaj Stenię, ona będzie wiedziała. A skąd ja to wszystko mogę wiedzieć? Może z tych czterech «orzechów na pamięć», które każdego dnia zjadam? Poza tym codziennie czytam prasę. I jeszcze raz w tygodniu, w ramach wolontariatu, chodzę do stuletniej pani, żeby jej pomagać”. Do tego pani Stenia zdrowo się odżywia, jest aktywna fizycznie i uwielbia tańczyć.
Co oczywiste, życie to także troski, niełatwe, a często wręcz dramatyczne przeżycia – takie za sobą ma także pani Stenia: II wojna światowa, utrata wielu bliskich osób, szybka samodzielność w tamtych trudnych czasach. Jak mówi o sobie: „miałam wszy, świerzb, chodziłam goła i wesoła”. Do szkoły pielęgniarskiej poszła tylko dlatego, że był internat i wszystko miała zapewnione za darmo – dach nad głową, jedzenie: „musiałam bardzo mocno walczyć o swoje jestestwo. Z każdego złego czy trudnego zachowania, wydarzenia wyciągam jednak wnioski” – podsumowuje. Po czym dodaje: „Lubię opowiadać, lubię słuchać. I mam teraz coś, czego nigdy nie miałam – wolność. Ja sobie ustalam życie, czas. Trochę dopieszczam siebie, pozwalając sobie czasami na małe szaleństwa. Chodzę do kina, teatru, na koncerty, na pokazy mody. Z życiem kulturalnym Warszawy jestem na bieżąco”.
Mówi też, że jest nawet wtedy zdrowa, kiedy jest chora: „Nie pozwalam sobie być chora. To jest moje ciało i nie zgadzam się na chorobę”.
Pasją pani Steni są także podróże. Jaki wyjazd przyniósł jej najwięcej radości? Do Australii i Nowej Zelandii. Była też w Brazylii, w Chinach, Indiach, w Meksyku czy Maroku. Teraz marzy o Madagaskarze, dlatego konsekwentnie co miesiąc odkłada parę groszy. Nigdy nie latała balonem, więc marzy i o tym. Tak jak o koncercie noworocznym w Operze Wiedeńskiej. Chciałaby przeżyć to, czego jeszcze nie doświadczyła. Mówi też, że „każdy dzień trzeba kochać i wycisnąć go jak cytrynę”.
Pani Steniu, dziękujemy za niezwykłą lekcję zwykłego życia!
Stanisława Cymerman