Komuś, kto nie ma pojęcia o cukrzycy, choroba ta wydawać by się mogła chorobą niezbyt uciążliwą. Ot, raz na jakiś czas trzeba zmierzyć poziom cukru we krwi i to wszystko. Takie właśnie pojęcie miałam i ja. Do momentu, kiedy razem z Wandą, która na cukrzycę choruje od prawie 40 lat, byłam na pewnym seminarium. I Wandzie spadł poziom cukru. Tak szybko i tak drastycznie, że nie zdążyła zareagować i podać sobie insuliny. Rzeczywiście – wyglądała jak pijana, a wiedziałam, że alkoholu nie piła. Zaczęła „odpływać”, mówić „od rzeczy”. Zero kontaktu, mętny wzrok – jak pomóc? Człowiek staje się bezradny. Na szczęście na sali było dwóch ratowników.
Bez trudu obsłużyli glukometr, zbadali poziom cukru i podali słodkie picie, aby Wanda mogła dojść do siebie. To historia jedna z wielu – są też inne, jak na przykład ta: pojechała kiedyś ze znajomymi na ognisko. Były śpiewy, zabawa i pieczenie kiełbasy. W pewnym momencie straciła przytomność. Znajomi zawieźli ją do szpitala. Dostała ataku agresji. Trzymało ją 3 sanitariuszy. Podłączyli jej kroplówkę, którą wyrwała. Sytuacja była na tyle krytyczna, że chcieli odwieźć ją do szpitala psychiatrycznego, stwierdzając, że pewnie „naćpała się czegoś”. Na szczęście przyjechała jej mama, która powiedziała, że córka ma cukrzycę i że trzeba zbadać poziom cukru, bo to na pewno jest źródło jej zachowania. Lekarze nie chcieli wierzyć, ale zrobili badanie i okazało się, że rzeczywiście – poziom cukru we krwi był krytycznie niski.
Wanda i Grażyna mówią, że wielokrotnie spotykały i spotykają się z tym, iż w chwili niedocukrzenia postrzegane są jako pijane. Wanda mówi, że czuje się wówczas jak „splątana”, nie wie, gdzie się znajduje. Grażyna z kolei w czasie niedocukrzenia ma wrażenie, że, cytując jej słowa, „mózg goni za oczami, odbierasz jeszcze, ale już nie
nadajesz”.
Niedocukrzenie (hipoglikemia) to bardzo niebezpieczny stan. W miarę jak poziom glukozy ulega spadkowi, objawy ulegają nasileniu i mogą doprowadzić nawet do śpiączki, która może zakończyć się śmiercią. Powikłań cukrzycowych jest bardzo wiele. Wanda na przykład ma zanik nerwu wzrokowego i słuchowego, nosi aparaty słuchowe. Grażyna natomiast jest dializowana. Niestety, cukrzyca doprowadziła do uszkodzenia nerek. Ponadto trzy razy miała zapalenie otrzewnej, jest po trzech zaćmach i jednej witrektomii. Ten zabieg nie jest obcy także Wandzie. Obydwie panie mają chorobę Hashimoto, a przecież tarczyca jest jednym z tych gruczołów, którego praca wpływa na cały organizm. Żaden organ nie pozostaje wolny od wpływu zaburzeń jej pracy. To właśnie powikłania cukrzycowe obu pań – w bardzo wielkim skrócie.
Wanda mówi, że z cukrzycą trzeba żyć lepiej niż z przyjaciółką, bo ta i tak zrobi swoje. Stwierdza też, że to cichy złodziej, że atakuje najsłabsze narządy.
Obie w młodości ukrywały swoją chorobę – kiedyś z cukrzycą nie można było pracować. A z kolei nie wyobrażały sobie, aby bezczynnie siedzieć w domu. I faktycznie – całe życie zawodowe były bardzo aktywne. Obydwie prężnie działały także w Radzie Ociemniałych Diabetyków Polskiego Związku Niewidomych. Spodobało im się, że mogą pomagać innym – zwłaszcza, że miały z nimi wiele wspólnego – łączyła ich cukrzyca. Załatwiały wiele spraw dla ludzi. Wprowadzały urządzenia ułatwiające funkcjonowanie z chorobą, bo nie było wówczas glukometrów udźwiękowionych. Dziewczyny wspominają, że gdy zaczęły chorować, nie było nawet tych zwykłych glukometrów czy strzykawek jednorazowych. Kiedy pokazały się jednorazowe igły, których nie trzeba było gotować – „to dopiero był szał! A gdy weszły glukometry, radość była taka, jakby człowiek milion wygrał”.
Mówią, że „obsługi” cukrzycy musiały uczyć się same na sobie, że same dla siebie były królikami doświadczalnymi. Twierdzą, że żadna pielęgniarka, żaden dietetyk czy diabetolog nie wie i nie przekaże człowiekowi, który wkracza w cukrzycę, tyle, co drugi cukrzyk.
Według Wandy cukrzycy mają w sobie dużo poczucia humoru. I na dowód tego szybko dodaje: „wiele razy już umierałam, ale mówię, że zostaję jeszcze na poprawę”. Rzeczywiście – są wesołe i co chwila dowcipkują. Ale to nie jest stan stały. Obie opowiadają, że kiedy cukier jest rozregulowany, czują się płaczliwe i drażliwe. Cukrzyca ma ogromny wpływ na emocje, a emocje mają wpływ na cukrzycę. Trzeba pamiętać, że codzienność cukrzyka, oprócz życiowych obowiązków, narzuca jeszcze konieczność częstego pomiaru cukru, obliczeń, reagowania na nieprawidłowe glikemie, regularnych wizyt lekarskich itd. A do tego dochodzi przecież wiele komplikacji wynikających z choroby.
O cukrzycy można by pisać i pisać. Jak wielu cukrzyków, tak wiele przykładów na indywidualność tej choroby. Wanda i Grażyna to prawdziwe skarbnice wiedzy. Ale też trochę pewnego rodzaju zwyciężczynie. Nie poddały się. Nie uległy pokusie użalania się nad swoim losem. Wzięły sprawy w swoje ręce, bo uznały, że nie ma sensu inaczej. Choć, oczywiście, nie zawsze było i jest łatwo oraz przyjemnie. Jednak, jak mówią – trzeba patrzeć przed siebie.
Wanda Chmielewska